sobota, 28 grudnia 2013

Niecka sensoryczna czyli w waldorfskim stylu

Misy sesnoryczne robiłyśmy już parokrotnie.
Zasada jest prosta - to pojemnik/naczynie wypełnione przedmiotami i tworzywami do oglądania, macania, miąchania, a niejednokrotnie także smakowania, słuchania i wąchania.

Był więc i dęty ryż, i wata, i masy plastyczne, i bibułka, i mąka i kawałki folii aluminiowej, a w tym wszystkim ludziki, koraliki, przyprawy w kawałkach, kasztany, gałązki, guziki, elementy dekoracyjne, i co mi go głowy wpadło. Jednak takie michy mają u nas charakter okazjonalny, z przyczyn hmmm... porządkowych.

Wiecie, raz na jakiś czas ryż walający się po całym domu jest dla mnie zupełnie ok, ale tak permanentnie, to ja, a zwłaszcza mój Mąż, nie dalibyśmy rady :D

Za to niecka ma charakter permanentny. Zawiera elementy, które można wykorzystać do zabawy w różny sposób. Bardzo w stylu waldorfskim. Pieńki mogą być klockami, siedzeniem dla lali, talerzykiem, monoklem, szyszkę można turlać, rozsypać i zbierać potem do koszyka mówiąc że to grzyby, albo ugotować z niej zupę, albo zrobić z niej bombkę na choinkę, albo pomalować farbami, itp..., itd...

To niecki edycja zimowa (na zdjęciu brakuje wielkich guzików, białych, czarnych i czerwonych, które akurat były "w użyciu"). Jesienią były w niej kasztany, żołędzie, jarzębina, głóg, patyki i wyciorki.
Niecka jest systematycznie uzupełniana wg. aktualnych pomysłów i rozwoju wydarzeń.
A i wygląda ładnie - nieprawdaż?

Niecka cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem tak Córy, jak odwiedzających Ją gości. Polecam.


środa, 18 grudnia 2013

Choineczki ze wstążeczki

Taka majsterka-minutka :)
Prościutka jak barszcz, acz efektowna i dla oka miła :)
Potrzebujesz:
  • wstążki
  • paciorków
  • cienkiej igły z nitką
  • zapalniczki, co by wstążce brzeg opalić (żeby się nie siepała :) )

wtorek, 17 grudnia 2013

Drzewko Papy Noel'a

Pod takim hasłem je znalazłam, na jakimś blogu. To był któryś z tych fajnych, ale za nic nie jestem sobie w stanie przypomnieć który.

A teraz w ramach projektu "Dziecko na Warsztat" sporządziliśmy z Córą Papa-Noel-tree kartki świąteczne :)
Szkieleciki można wydrukować, albo narysować pisakiem na brystolu. Wypełnić brokatem w kleju, akwarelami, kredkami, wyklejankami, czy czym kto chce.

A tu wersja do druku.

piątek, 15 listopada 2013

Ory Wiersz o Księżycu, tańczącym głosie i królu

(jadąc samochodem do domu, kiedy za oknem świecił księżyc)

księżyc świeci

słucham księżyc
głosy
księżyc tańczy
umiem tańczyć głosem

księżyc świeci
gwiazdki
i coś jeszcze

obok króla mieszka tam
mieszkam obok króla
wszyscy ludzie mieszkają


Ory Baśń o lataniu na sowach

(opowiedziana podczas jazdy samochodem po zmroku)

Na sowie lecimy. Wysooooooko. Mama leci, Tatko i Orka. Lecimy do piekarni. Kupić bułeczki!
Nie ma tutaj (na Jej foteliku). Tutaj pan jakiś siedzi. Ja na sowie lecim. Sama. I Tatko sam (na) siowie. I Mama (na) siowie. Lecimy do piekarni.
Smutna jestem. I Tatko smutny. I Mama smutna. Zniknęliśmy sowy! Zniknęliśmy!
Poszukamy!

wtorek, 22 października 2013

Ory Opowiadanie o Kotku Januszu

Oparte na motywach:
  • twórczości J. Brzechwy (Dzik. Ten, co wiecie - jest zły.)
  • twórczości Agnieszki Żelewskiej (właśnie oglądane ilustracje w książeczce "Czerwony Kapturek":
kotek
Pani z koszyczkiem
Wąż i sowa
"Piesek"
  • "Nocy bez księżyca" Shiry Gefen i Etgara Kereta (sowa, co huczy na ucho)
  • historii rodzinnej (imię kotka to imię Prawuja Aurory)
  • ostatnich doświadczeń (spacer do lasu z koszykiem jedzenia, słuchanie dzięcioła, szycie, bele siana)
Kotek Janusz układał klocki. Później Janusz potem układał dziwne klocki. Układał z nich wieżę. Jeszcze Janusz robił ubranka szyte piesku. 
Wąż taki zwinął się w kłębek, sowa huknęła na ucho, i taki piesek szczeka. Hau, hau. I taki piesek oglądał. Pyta Janusz się. 
Dwie bele siana. 
Kotek Janusz usłyszał coś dziwnego. To była sowa. 
Taka Pani słuchała dzięcioła. Niesie jedzonko do lasu. Spotka się tam z dzikiem. I dzięciołem. Zjedzą razem.
Kotek nazywa się Janusz.
To jest kawałek dziobu Janusza. On nim zjada. Kupił sok i ama.

czwartek, 17 października 2013

Ory Opowiadanie o Obrzydliwym Panu

Raz Aurora straszyła Pana, który był obrzydliwy. Był w ogrodzie i miał wiertarkę, którą robił dziury w czapkach i w szalikach. I w chustach do noszenia dzieci.

poniedziałek, 30 września 2013

Ory Baśń o Duchu

(na motywach "Miasteczka Mamoko" Aleksandry i Daniela Mizielińskich)

Duch był. Tam. Oblałam. Auoua wodą oblała. Uciekał. Przestraszył (się) duch!
Gonimy ducha! Gdzie duch? Gdzie podział? Ucieka. Tata, gonimy! Tam.
Dzisiaj rano duch obudził (się). Buciki. Duch buciki założył.
Wózek. Taki! Duch wózkiem jechał.
Gdzie duch?

(tatowy epilog)
Umył zęby, wykąpał się i chrapie w łóżeczku.

redakcja: Mama

poniedziałek, 23 września 2013

Mech i pająki

Zajęcia przeprowadzone w ramach projektu "Dziecko na warsztat"
 (dubluję tutaj, bo zasadniczo tu właśnie planuję gromadzić pomysły na wszelkie dziecięce aktywności)

Test chłonności, czyli co chłonie jak gąbka

Z poręby przywieźliśmy sobie kępę mchu. Postanowiłam pokazać Aurorze, jak mech chłonie wodę (mały wstęp do regulującej stosunki hydrologiczne funkcji lasów ;) ).
Dla porównania wzięłyśmy też gąbkę.

Dwa wiaderka wody:

Wlewałyśmy wodę do talerzy, dopóki "wkład chłonny" ją przyjmował.

Mech zmieścił pół wiaderka.

Gąbka 3/4
Ale!
Potem wlałyśmy do talerzyków resztę wody. Po kilku godzinach, w talerzu z gąbką nadal pływała woda, a talerz z mchem był pełen... mchu. A woda zniknęła.

Posprawdzałyśmy jeszcze, jak wyciska się wodę z gąbki i z mchu (najzabawniejsza wg Ory część doświadczenia).


 Zabawa w pająki
Postanowiłyśmy zabawić się w pająki i uprząść swoją własną sieć. Za drzewa służyły nam nogi stołu i krzeseł, w charakterze pajęczyny użyłyśmy włóczki akrylowej (przypadkiem niebieskiej).
Mama pajęczyca
Córka - pajęczurka :)
Test wytrzymałości
Jak już miałyśmy sieć, to trzeba było spróbować coś w nią złowić. W charakterze much, komarów i innych brzęczorów wystąpiły orczyne maskotki.
Pierwsza ofiara - Niedźwiadek Nifbjorn
Lew Leonidas
Pszczoła Petronela
Trąbiątko
Misio Miecio
Okazało się, ze kiepskie z nas pająki (albo trafiły nam się wyjątkowo sprytne muchy), bo jedyną ofiarą sieci stała się lala Zuzia. 

Całej reszcie udało się przemknąć, z wyjątkiem...
Puchatka!
Bo kiedy przyszła jego kolej - Dziewczę stanowczo odmówiło współpracy, po czym użyło go jako:

a) podnóżka
b) sparringpartnera (może ćwiczyła obezwładnianie muchy?)
Potem oczywiście trzeba było ewakuować testerów sieci.

piątek, 28 czerwca 2013

Jak zrobić kogoś w balona?

Np. z okazji urodzin?
Bardzo prosto!
Bierzemy duży balon.
Wciskamy do niego prezent (trzeba się napracować).
Nadmuchujemy, zawiązujemy.
Na balonie piszemy życzenia.
Et voila!

piątek, 7 czerwca 2013

Bukiet alternatywny - owocowy

Potrzebujesz:
  • szczelnego (lub wyłożonego folią) pojemnika - u nas koszyczek z recyklingu
  • gąbki florystycznej
  • patyczków szaszłykowych
  • dorodnych truskawek
  • zielonych gałązek (u nas liście truskawek i mięta)
Gąbkę do koszyczka, truskawki na połówki patyczków i w gąbkę. Gałązki w gąbkę takoż. Podlać. I już :D

czwartek, 23 maja 2013

Farba klejowa / do malowania łapkami

  • pigment (barwnik spożywczy, tusz, farbka, sok ze szpinaku, kurkuma :D)
  • 4 łyżki mąki ziemniaczanej/kukurydzianej (na jeden kolor)
  • pół szklanki wody (na jeden kolor)
 Barwnik rozpuszczamy w kilku łyżkach wody (jeśli jest sypki). Resztę wody mieszamy z mąką i podgrzewamy do zgęstnienia/zagotowania. Kiedy ostygnie - łączymy z barwnikiem.

wu-ala :D

Dodam, że Ora była OGROMNIE zafascynowana... przez jakieś 5 - 10 min ;)

Uwiecznić nie zdążyłam :(  Wrzucę prace jak wyschnie.

środa, 3 kwietnia 2013

Trzy jajka z niespodzianką

Trzy rodzaje konkretnie, bo jajek można zrobić ile chcecie. Popełniłam tej Wielkanocy dla Familii. Niespodzianka była. Najzabawniej wypadły próby stłuczenia tych z galaretką.

Tęczowe jajo gumowe

Potrzebujemy:
  • galaretek w kilku kolorach
  • tylu wydmuszek ile chcemy zrobić jaj
  • folii aluminiowej
  • strzykawki (bez igły)
  • wytłoczki do jajek, albo kieliszków (czegoś, żeby stały)
 Wydmuszki po wydmuchaniu wkładamy do garnka i zalewamy gorącą, słoną wodą, tak by je wypełniła (można też przepłukać strzykawką). Potem natychmiast wyjmujemy i układamy dziurkami w górę i w dół do wyschnięcia. Można je jeszcze "przepłukać" olejem na koniec.

Rozrabiamy galaretkę, która ma być na dole połową ilości wody podanej na opakowaniu. Studzimy.
Wydmuszki od dołu owijamy szczelnie folią aluminiową, wkładamy do kieliszków lub wytłoczki na jajka.

Strzykawką nabieramy i wstrzykujemy do każdego jaja 15-20ml (przy czterech kolorach) galaretki. Natychmiast pakujemy do zamrażalnika (lub, przy takiej pogodzie jak w tym roku - za okno ;) ). Następne warstwy możemy chłodzić wolniej, w lodówce, ale przy pierwszej kluczowe jest tępo tężenia, żeby nam nic nie wypłynęło.

Po ok kwadransie możemy jaja wyjąć i nalać kolejną warstwę. Znów chłodzimy, aż stężeje. itd. aż do ostatniego koloru.

Potem możemy włożyć jajko w papilotkę i nakleić karteczkę z napisem "stłucz mnie" tak, żeby zasłonić górny otworek, ew. ozdobić skorupę wg. uznania.

et voila



Jajo-babka
W skorupkę możemy nalać ciasta i upiec. Ja użyłam ciasta na babkę gotowaną, ale równie dobrze możemy wypełnić je brownie czy piernikiem.

Potrzebujemy:
  • płynnego ciasta (wykorzystuję do niego jajka wydmuchane z wydmuszek i nie używam żółtek i piany, tylko mieszam jajka w całości)
  • strzykawki (bez igły) lub szprycy do ciasta z cienką końcówką
  • wydmuszek
  • folii aluminiowej
  • foremek do muffinek
 Znów:
 Wydmuszki po wydmuchaniu wkładamy do garnka i zalewamy gorącą, słoną wodą, tak by je wypełniła (można też przepłukać strzykawką). Potem natychmiast wyjmujemy i układamy dziurkami w górę i w dół do wyschnięcia. Można je jeszcze "przepłukać" olejem na koniec.

Owijamy wydmuszki szczelnie folią od dołu i ustawiamy pionowo w foremkach.
Strzykawką napełniamy wydmuszki ciastem do ok. 2/3 wysokości. Jeśli nalejemy za dużo (jak ja) to rosnące ciasto wypłynie nam górą i będziemy mieć problem z oczyszczeniem skorupek.

Pieczemy w 180C ok 25min. (jeśli wbity w ciasto patyczek do szaszłyka jest suchy, to ciasto jest upieczone).

Potem możemy włożyć jajko w papilotkę i nakleić karteczkę z napisem "zbij mnie" tak, żeby zasłonić górny otworek, ew. ozdobić skorupę wg. uznania.

Jajko pełne słodyczy - piniata
Potrzebujemy:
  • wydmuszek z nieco większym otworem od dołu
  • drobnych cukierków, czekoladek, małych czekoladowych jajeczek
  • opcjonalnie brokatu, koralików, konfetti, kwiatków
  • papilotek do muffinek
  • kleju szybkoschnącego (magika używam)
Oczywiście:
Wydmuszki po wydmuchaniu wkładamy do garnka i zalewamy gorącą, słoną wodą, tak by je wypełniła (można też przepłukać strzykawką). Potem natychmiast wyjmujemy i układamy dziurkami w górę i w dół do wyschnięcia.

Przez dolny otworek faszerujemy jajo słodyczami.

Brzegi dolnego otworka smarujemy klejem i przyklejamy papilotkę.
 Potem możemy nakleić karteczkę z napisem "zgnieć mnie" tak, żeby zasłonić górny otworek, ew. ozdobić skorupę wg. uznania.

czwartek, 28 lutego 2013

Owcę owcą ;)

Ostatnio poszalałam sobie w owczych klimatach. Mianowicie konkretnie z wełną i lanoliną.

Lanolina to w ogóle genialny wynalazek: i na sutki jak bolą przy karmieniu, i na pupę odparzoną, i na podrażnioną skórę,  i... no właśnie: na wełnę.

Od niedawna używamy (no, głównie Ora) pieluszek wielorazowych. Najulubieńszym moim modelem został zestaw formowanka+otulacz. Otulacze bywają różne, ja wybrałam wełniane w formie dzierganych gatek.

Takie to gatki, żeby dobrze trzymały warto zalanolinować.
Co w praktyce oznacza: przywrócić wełnie jej naturalne, przyrodzone właściwości, czyli natłuszczenie powodujące pewną impregnację.

A biorąc pod uwagę, że we wczesnym średniowieczu odzież prano:
a) rzadko
b) w chłodnej wodzie
c) bez zjadliwych detergentów,

uznałam, że słusznym i sprawiedliwym będzie "naowcować" również naszą wełnę rekonstrukcyjną. Na pierwszy ogień poszedł kapturek Uny. Zwłaszcza, że lanolina oprócz impregnacji pomaga też zachować wełnę w dobrej kondycji.

Jestem zachwycona! Wprawdzie kaptur po lanolinowaniu nie miał jeszcze styczności z deszczem, ale zniósł operację świetnie (włącznie z lnianą podszewką), a gatki trzymają ciecze na mur-beton!

Użyłam dwóch różnych sposobów przeprowadzenia kuracji lanolinowej.

Do obydwu potrzeba:
  • lanoliny aptecznej
  • szarego mydła
  • wody
  • i wełny ;) 
Zamiast dwóch pierwszych można użyć gotowego preparatu ze sklepu, ale ja użyłam czystej, aptecznej lanoliny (taka żółta, woskowata maź).

Sposób I - na zimno
 W szklance wrzątku rozpuszczamy 1-2 łyżeczki lanoliny i pół łyżeczki zeskrobanego szarego mydła (zrobi się taka mleczna ciecz). Dolewamy wody do ok. 2l. Ma być letnia lub chłodna. Wkładamy weń wełnę (ja tak lanolinowałam kapturek) i zostawiamy na 12h.
Wyjmujemy, płuczemy w letniej-chłodnej wodzie z dodatkiem łyżeczki octu. Suszymy. Nosimy.

Sposób II - "gotowanie"(mocniejszy)
W szklance wrzątku rozpuszczamy 1-2 łyżeczki lanoliny i pół łyżeczki zeskrobanego szarego mydła (zrobi się taka mleczna ciecz). Dolewamy wody do ok. 2l. Ma być letnia lub chłodna. Wkładamy weń wełnę (ja tak lanolinowałam gatki) i stawiamy na najmniejszym z najmniejszych ogniu (jest też opcja na mikrofalę, ale nie próbowałam, więc nie opiszę). Podgrzewamy aż do prawie-zawrzenia (trwa to dłuuuuugo, ok godziny). WAŻNE: nie można dopuścić do tego, żeby woda zaczęła bulgotać, bo wełnę może szlak trafić. Następnie zdejmujemy z ognia i zostawiamy do ostygnięcia (ja zostawiłam na 12h :D).
Wyjmujemy, płuczemy w letniej-chłodnej wodzie z dodatkiem łyżeczki octu. Suszymy. Nosimy.

Kapturek nie zmienił się w dotyku, za to na splotach majteczek wyczuwa się pod dłonią pewną tłustość (tak ma być).

Kurację powinno się powtarzać co ok. 4 prania, żeby utrzymać stan pierwotnej owczej impregnacji :D

piątek, 15 lutego 2013

Kółko z Trollen, czyli plecenie trzy po trzy

Ostatnie plotę jak najęta. Mania jakaś. Między innymi na kółku.

Tzw. kółko z Trollen to znaleziony na Grenlandii dysk z nacięciami, w które ponawlekane były fragmenty nici. Są dwie teorie odnośnie przeznaczenia tego przedmiotu, jedna mówi o nawigacji, druga - o pleceniu sznurka, jako że przedmiot jest podobny do kółka używanego w japońskiej sztuce Kumihimo. Znaleziono też fragmenty sznurków, które mogły być wykonane tą techniką.

Praca na kółku z Trollen wydawać się może monotonna, ale dla mnie okazała się niesamowicie relaksująca. Dodatkowo technika umożliwia niemal nieograniczone możliwości jeśli chodzi o kombinacje kolorów i splotów. Kolejne warianty będę systematycznie zamieszczała.

Moje kółko jest ze sztywnej skóry, a Sóma dostała drewniane, jednak można je wykonać z rogu, a nawet grubej tektury :D.

Podstawowy wariant trójkolorowy:

Ucinamy po dwa kawałki nici w trzech kolorach (razem sześć nitek równej długości).
Nici przewlekamy przez nacięcia kółka w ten sposób, by środek znalazł się po środku okrągłego otworu kółka, a nici jednego koloru przebiegały równolegle, w sąsiednich nacięciach.
Pierwszy kolor przewlekamy pionowo, dwa pozostałe na ukos.
Dobrze jest zamocować do na przecięciu wszystkich nici ciężarek - splot będzie wtedy równiejszy.

Najefektywniejsza metoda, to używanie naprzemiennie lewej i prawej ręki. Lewą chwytamy nitkę nr1...
...i przekładamy ją do pierwszego wolnego nacięcia po lewej stronie obok nitek tego samego kolor na dole.
Następnie prawą ręką chwytamy nitkę nr2...
...i przekładamy do pierwszego wolnego nacięcia po prawej stronie nitki tego samego koloru na górze.

Następnie przekręcamy kółko o jeden kolor w lewo (w pionie będzie ciemniejszy błękit).
I postępujemy analogicznie:

I tak dalej, i tak dalej...