Misy sesnoryczne robiłyśmy już parokrotnie.
Zasada jest prosta - to pojemnik/naczynie wypełnione przedmiotami i tworzywami do oglądania, macania, miąchania, a niejednokrotnie także smakowania, słuchania i wąchania.
Był więc i dęty ryż, i wata, i masy plastyczne, i bibułka, i mąka i kawałki folii aluminiowej, a w tym wszystkim ludziki, koraliki, przyprawy w kawałkach, kasztany, gałązki, guziki, elementy dekoracyjne, i co mi go głowy wpadło. Jednak takie michy mają u nas charakter okazjonalny, z przyczyn hmmm... porządkowych.
Wiecie, raz na jakiś czas ryż walający się po całym domu jest dla mnie zupełnie ok, ale tak permanentnie, to ja, a zwłaszcza mój Mąż, nie dalibyśmy rady :D
Za to niecka ma charakter permanentny. Zawiera elementy, które można wykorzystać do zabawy w różny sposób. Bardzo w stylu waldorfskim. Pieńki mogą być klockami, siedzeniem dla lali, talerzykiem, monoklem, szyszkę można turlać, rozsypać i zbierać potem do koszyka mówiąc że to grzyby, albo ugotować z niej zupę, albo zrobić z niej bombkę na choinkę, albo pomalować farbami, itp..., itd...
To niecki edycja zimowa (na zdjęciu brakuje wielkich guzików, białych, czarnych i czerwonych, które akurat były "w użyciu"). Jesienią były w niej kasztany, żołędzie, jarzębina, głóg, patyki i wyciorki.
Niecka jest systematycznie uzupełniana wg. aktualnych pomysłów i rozwoju wydarzeń.
A i wygląda ładnie - nieprawdaż?
Niecka cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem tak Córy, jak odwiedzających Ją gości. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz