Nie to, że nigdy nie używam gotowych torebek, ale to jednak pójście na łatwiznę i odebrania prezentom części magii.
Zwłaszcza przy takiej okazji jak Gwiazdka lubię dostawać i ofiarowywać prezenty które trzeba z ciekawością odwijać, drzeć papier, przedzierać się przez gąszcz wstążek.
Nasze tegoroczne gwiazdkowe prezenty jeszcze leżą sobie saute, ale pokażę Wam jak ubraliśmy ubiegłoroczne.
Żeby wszystko było jasne - robotą dzieliliśmy się po równo.
Koncepcja wstępna była mojego autorstwa. Printy zwierzęce na papierze wykonała Ora (za pomocą stempla z ziemniaka oraz farby akrylowej). Przemko ciął i owijał. Ja przygotowałam i umocowałam uszy oraz ogony, natomiast oczy doklejała Ora. Stemplowane imiona darbiorców wykonałyśmy razem z Orą zaś gatunki w jakie pakowane były kolejne podarki wymyślaliśmy we trójkę.
Dla zoologicznie niezorientowanych: to jest MANTA |
Jemu się szyja złożyła. Temu żyrafu. |
Wunsz. Rzeczny. Jest niebezpieczny (mrug, mrug). |
Gdybyście chcieli wykonać sobie własną podchoinkową menażerię potrzebujecie:
- szarego papieru
- ze dwóch ziemniaków i noża
- farb akrylowych
- kleju (Polecam Magika - i nie, nie płaci mi. Chlip.)
- kilku kawałków kolorowego papieru
- plastikowych oczek
- markera
- pieczątek-literek i tuszu
- nożyczek
- wyobraźni
:)